Ludobójstwo ukraińskie jest jednym z najdramatyczniejszych doświadczeń w dziejach Polski – mówi profesor Włodzimierz Osadczy, prezes Instytutu Pamięci i Dziedzictwa Kresowego, z którym rozmawiamy wobec zbliżającej się rocznicy ,,krwawej niedzieli” z 11 lipca 1943 roku.
Profesorze Osadczy czym zajmuje się Instytut Pamięci i Dziedzictwa Kresowego?
Stowarzyszenie Instytut Pamięci i Dziedzictwa Kresowego powstało na początku 2016 r. jako inicjatywa społeczna odpowiadająca rosnącym zainteresowaniom problematyką kresową. Mimo istnienia licznych towarzystw, „ziomkostw”, kółek itd. sprawy Kresów nie znalazły należytego odzwierciedlenia w obszarze współpracy środowisk naukowych, poważnych badań naukowych, w obszarze wrażliwości politycznej.
Stawiamy przede wszystkim na integrację środowisk kresowych, stąd też inicjatywa Kongresów Kresowych; na badania i popularyzację tematyki kresowej; na uwrażliwienie środowisk politycznych na sprawy dot. szeroko pojętych Kresów. W sytuacji, kiedy za wschodnią granicą wciąż się sroży antypolonizm, kiedy ideologia która spowodowała ludobójstwo stała się powszechnie obowiązującą, niezwykle ważnym jest zadanie kultywowania i ocalanie pamięci o ofiarach ludobójstwa, którego symbole stał się Wołyń.
Stawiamy przede wszystkim na integrację środowisk kresowych
prof. W. Osadczy
Czcimy i przypominamy postacie, naukę, dorobek wielkich mężów stanu, książąt Kościoła z Kresów, mam na uwadze św abp. Jóżefa Bilczewskiego, bł. bp Grzegorza Chomyszyna, abp Józefa Teodorowicza i in. Przypominamy wielkie i dostojne wydarzanie i jubileusze, jak 100 lecie Odsieczy Lwowa, urodziny kresowych pisarzy, poetów, twórców. Tylko w tym roku wspominamy z racji na jubileusze genialnych polskich pisarzy pochodzenia żydowskiego Mariana Hemara, Stanisława Lema…
Profesorze Osadczy, czy Pan pochodzi z Kresów?
Urodziłem się we Lwowie, dzieciństwo spędziłem w Łucku, studiowałem we Lwowie, dalsze korzenie rodzinne rozrzucone na Wołyniu i Podolu. Są to tereny w tradycji polskiej określane jako dawne Kresy. Moja biografia jest związana z ZSRR i Ukrainą. Kresowość jest pojęciem głęboko zakorzenionym w kulturze i wrażliwości polskiej. Ta atmosfera towarzyszyła mi od dzieciństwa, natomiast po ustąpieniu totalitarnej dyktatury stała się moim naturalnym środowiskiem bycia. Po odrodzeniu Kościoła katolickiego w Łucki ściśle współpracowałem z jego wskrzesicielem na Wołyniu śp. ks. prałatem Ludwikiem Kamilewskim. On mnie skierował także na studia na KUL. Byłem w gronie osób działających na rzecz powołania w Łucku Towarzystwa Kultury Polskiej. Blisko współpracowałem z śp. Ireną Kostecką, pierwszą Prezeską Towarzystwa i animatorem powstania organizacji polskiej na Wołyniu. Moja działalność w Stowarzyszeniu wielokrotnie była wyróżniana przez jego władze, mam liczne dyplomy i podziękowania za zaangażowanie w działalność na rzecz Polaków na dawnych Kresach. Ta aktywność również została dostrzeżona przez władze Rzeczypospolitej. W 2010 r. zostałem wyróżniony medalem „Zasłużony dla Kultury Polskiej” Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Bardzo blisko współpracowałem z ordynariuszem diecezji łuckiej ks. bp. Marcjanem Trofimiakiem, starałem się animować badania naukowe i działalność popularyzującą spuściznę tej prastarej diecezji Kościoła polskiego, tak srodze doświadczonej w czasie wojny. Byłem pomysłodawcą, współzałożycielem i pierwszym dyrektorem Instytutu Badań Kościelnych w Łucku.
Również będąc we Lwowie utrzymywałem bliskie relacje z Kościołem, zawsze czułem wsparcie i życzliwość śp. Ks. kardynała Mariana Jaworskiego. Ks. abp Mieczysław Mokrzycki powierzył mi przygotowanie międzynarodowego kongresu poświęconego 600-leciu archidiecezji lwowskiej. Z jego ramienia zostałem także Dyrektorem Ośrodka Badań nad Historią i Tradycją Metropolii Lwowskiej. Niestety ten byt się nie rozwinął z racji na szczupłość kadry naukowej zgormadzonej wokół Kościoła rzymskokatolickiego we Lwowie, a także złą atmosferą, która zapanowała we Lwowie po nasileniu się propagandy banderyzmu w ostatnich latach.
Wykłada Pan Profesor na KUL-u. Czy studenci są zainteresowani dziedzictwem kresowym?
Na KULu pracuję w Instytucie Historii Kościoła i Patrologii. Przez długi lata pracowałem w Instytucie Badań nad Polonią i Duszpasterstwem Polonijnym. Rzeczywiście, praca w tamtej placówce otwierała wielkie możliwości dla podjęcia się badań nad problematyką kresową. Niestety, nie mając możliwości jako młody badacz wpływać na profil zadań realizowanych przez Instytut, mogłem tylko częściowo wykorzystywać swój potencjał, wiedzę i doświadczenie w tym zakresie. Wielkie pole dla zaangażowania się w sprawy dziedzictwa kresowego otwierało członkostwo w Stowarzyszeniu „Wspólnota Polska” Oddział Lubelski. Niestety, obecnie znaczenie tej organizacji znacznie zmalało.
(…) planowej edukacji dot. przybliżenia polskim studentom spuściznę kresową nie prowadzi się na uczelniach polskich
prof. W. Osadczy
Również z ubolewaniem muszę powiedzieć, że planowej edukacji dot. przybliżenia polskim studentom spuściznę kresową nie prowadzi się na uczelniach polskich, dotyczy to także KULu. Po zmianie władz w resorcie edukacji i nauki przedstawiciele organizacji kresowych wystosowali list do ministra Przemysława Czarnka w tej sprawie, wnosząc o zwrócenie uwagi na sprawy „edukacji kresowej”. Dotychczas odpowiedź nie wpłynęła, chyba że coś przeoczyłem. Zobaczymy, może w przygotowywanych zmianach programowych dla szkół coś się zmieni? Chociaż nadziei pozostało bardzo mało.
W tym zakresie sprawdza się formuła aktywności oddolnej środowisk studenckich, takich jak Kluby Akademickie, koła studenckie. Jednak, z całą pewnością wiedza o Kresach, pamięć dot. historii i kultury dawnych Ziem Wschodnich, powinna się stać częścią polityki państwa suwerennego, resortów odpowiadających za kształcenie, edukację, naukę, obronność, kulturę.
Czy możemy powiedzieć, że dziś Lwów w pewnym sensie (kulturowym) także jest polski?
Ślady kultury polskiej w obecnym Lwowie są znikome. Zawęża się ona generalnie do życia religijnego wspólnot rzymskokatolickich i coraz bardziej kurczących się towarzystw kultury polskiej. Są jeszcze dwie szkoły średnie z polskim językiem nauczania, które zgodnie z nowym ustawodawstwem ukraińskim skazane są na ukrainizację w znacznej mierze.
Od czasów represji komunistycznych do dnia dzisiejszego w życiu katolików łacińskich nie zaszły zmiany pod względem użytkowania świątyń
prof. W .Osadczy
Sytuacja Kościoła rzymskokatolickiego we Lwowie, w archidiecezji lwowskiej jest znana. Pasterz diecezji abp Mieczysław Mokrzycki określa ją jako dyskryminację! Tak powiedział na KULu w trakcie spotkania 9 maja 2016 r. z racji na inaugurację Instytutu Pamięci i Dziedzictwa Kresowego. Znana jest sytuacja zabranych świątyń. Od czasów represji komunistycznych do dnia dzisiejszego w życiu katolików łacińskich nie zaszły zmiany pod względem użytkowania świątyń. Komuniści pozostawili w historycznej części Lwowa dla wiernych dwie świątynie. Tyle też jest dzisiaj. Mimo zabiegów i wysiłków różnych czynników: papież, prezydent Polski, inne urzędy polskie, władze Lwowa nie poczyniły nic żeby zadośćuczynić względem wiernych katolików. Kościoły łacińskie bezprawnie zawłaszczyli zarówno podmioty świeckie, jak i należące do Kościoła greckokatolickiego.
Ślady kultury polskiej w obecnym Lwowie są znikome
prof. W. Osadczy
Wiemy, że podobna dotyczy Polskiego Domu we Lwowie, który mimo zapewnień nie powstał już od 30 lat istnienia państwa, które nazywa się demokratyczne i europejskie. Żenującą wrogość wobec polskiej spuścizny da się dostrzec na cmentarzach, jak chociażby Cmentarza Obrońców Lwowa. Ujęte w pudła z dykty lwy z tarczami są smutną metaforą obrazującą stan polskiej kultury we Lwowie, w ogóle stosunków polsko-ukraińskich. Czasem się zastanawiam, czy nie jest to wszystko realizacją dyrektywy zjazdu OUN z 1990 r., o której czasem się mówi w różnych publikacjach prasowych, która nakazuje nie dopuścić do odrodzenia polskiej kultury we Lwowie i na Ziemi Lwowskiej. Inaczej trudno wyjaśnić zawziętość i determinację miejscowych władz w zwalczaniu wszelkich przejawów obecności polskiej kultury we Lwowie. Możemy przytaczać liczne przykłady tego, celowo i z uporem zwalcza się inicjatywy przywrócenia lub upamiętnienia polskich historycznych postaci. Storpedowana została inicjatywa abp. Mokrzyckiego o nazwaniu placu przed Kurią Metropolitalną imieniem św. Józefa Bilczewskiego, zabroniono przywrócenie na miejsce właściwe na kolumnie przed kościołem oo. Bernardynów posągu św. Jana z Dukli…
Jak Pan Profesor ocenia działania polskich polityków w stosunku do polskiego dziedzictwa kresowego?
Generalnie da się dostrzec brak strategicznego i pieczołowitego podejścia do tych spraw. Od czasu do czasu pojawiają się pewne tematy, żeby – jak odnosi się wrażenie – „odfajkować” problem i zamknąć. Pojęcie dziedzictwa zakłada, że jest dziedzic, prawowity właściciel, któremu zależy na tym żeby dziedzictwo było zadbane, zabezpieczone. Zobowiązuje do tego pamięć przodków, którzy tworzyli dziedzictwo, honor, prestiż. Takiej postawu u współczesnych polityków – nie zależnie od opcji politycznej – nie da się dostrzec. Tematy te stały się zakładnikami poprawności politycznej, lub też innych czynników, o których tylko możemy się domyślać.
Zobacz także: Społeczne obchody dnia pamięci o ofiarach rzezi wołyńskiej w Lublinie
Zaniedbuje się zarówno to dziedzictwo dotyczące zabytków materialnych związanych z kulturą polską, jak i samych Polaków, żywych i umarłych, czy raczej bestialsko pomordowanych. Przy milczącej aprobacie władz polskich każdego roku unicestwiają się, odchodzą w niebyt liczne zabytki materialne, przede wszystkim kościoły, zamki, pałace… Runął zamek w Pomorzanach, kończy swój żywot słynny, opiany przez Słowackiego zamek w Brzeżanach, rozsypał się zamek w Czerwonogrodzie, w opłakanym stanie jest rezydencja arcybiskupów lwowskich w Obroszynie, dwór Fredrów w Beńkowej Wiszni, spłonął słynny Zakład w Chyrowie, jedna z kuźni polskiej edukacji w XIX-XX w., spłonął klasztor i sanktuarium w Sokalu, niszczeją majestatyczne murowane kościoły w Starej Soli, Wyżnianach, a kościół w Ciemierzyńcach koło Dunajowa przez lata użytkowany był jako obora dla bydła. To są fakty najświeższe z XXI w.! Nie jest to przeszłość komunistycznego okresu, jest to dzień dzisiejszy.
Zaniedbuje się zarówno to dziedzictwo dotyczące zabytków materialnych związanych z kulturą polską, jak i samych Polaków, żywych i umarłych
prof. W. Osadczy
Gdy chodzi o pamięć o pomordowanych w czasie ludobójstwa banderowskiego to mamy na dzień dzisiejszy tysiące! miejsc, gdzie kości ludzkie leżą w dołach śmierci, bez pochówku, bez krzyża, bez upamiętnienia. Trudno o podobną skale zaniedbania w jakimkolwiek innym społeczeństwie europejskim, a nawet na skalę światową. Polska w tym jest krajem jedynym, osamotnionym w niespotykanej obojętności względem pamięci i podstawowych obowiązków. Temat ten nie istnieje na płaszczyźnie politycznej, w przemówieniach, a – szczególnie – działaniach polityków.
Warszawa pokornie milczy i wspiera kolejne rządy na Ukrainie nieprzychylne dla jej polskich obywateli.
prof. W. Osadczy
Pamiętajmy, że po 1991 r. mówiło się nawet o 2 mln osób pochodzenia polskiego, które można było przygarnąć do polskiej kultury i języka. Za cały ten czas udało się wybudować, aż … 2 szkoły polskie w Mościskach i w Dowbyszu. Dwie pozostały jako scheda po „komunie” we Lwowie. A więc 4 szkoły na całe dawne Kresy Południowe. Trudno o jeszcze bardzie hańbiące zaniedbanie, zbrodnicze zaniedbanie. Węgrzy na Zakarpaciu dla 150 tys. swych rodaków zapewnili pond 70 szkół. Walczyli i walczą, gdy uznają, że prawa rodaków są naruszane. Warszawa pokornie milczy i wspiera kolejne rządy na Ukrainie nieprzychylne dla jej polskich obywateli.
Wielokrotnie angażował się profesor w upamiętnianie ofiar zbrodni wołyńskiej. Jak traktować tą straszną kartę historii w relacjach polsko-ukraińskich?
Ludobójstwo ukraińskie – tak należ określać bezprecedensową pod względem okrucieństwa czystkę etniczną dokonaną przez ukraińskich nacjonalistów jest jednym z najdramatyczniejszych doświadczeń w dziejach Polski. Wiedza, a też należyte upamiętnienie ofiar w Polsce jest zaniedbywane w sposób dramatyczny! Jak wyżej wspomniałem nie ma dobrej woli ze strony polskiej, by na samym początku pogrzebać szczątki ofiar i upamiętnić je. Nie ma należytej dbałości o kultywowanie pamięci o ofiarach w społeczeństwie polskim. Brak wystarczającej informacji w podręcznikach szkolnych, w środkach masowego przekazu. Brak dostojnych miejsc pamięci w przestrzeni publicznej. Władze niby celowo wyrzucają powstające generalnie z racji inicjatywy społecznej pomniki poza rogatki miast, w miejsca mało dostępne, mało odwiedzane. Skwer Wołyński w Warszawie, Obelisk w Lublinie itd. Poniewieranie pomnika Mistrza Andrzeja Pityńskiego „Rzeź Wołyńska” jest czymś przerażającym i haniebnym. Brak też właściwej postawy władz kościelnych wobec obowiązku modlitewnego względem pomordowanych. Zniszczona została diecezja łucka, okaleczone ciało Kościoła polskiego, wymordowana populacja katolicka, natomiast brak solidarnej pamięci o ofiarach tych zbrodni w polskich świątyniach, brak listów pasterskich, brak mszy św. wynagradzających za te Najświętsze Ofiary, które zostały przerwane przy użyciu siekier i wideł w sposób okrutny, w Dniu Pańskim 11 lipca 1943 r.
Brak też właściwej postawy władz kościelnych wobec obowiązku modlitewnego względem pomordowanych
prof. W. Osadczy
Można powiedzieć, że w ogólnym podejściu władz, mediów, wpływowych środowisk społecznych Ofiary Wołynia, to są gorsze Ofiary, niż te z Katynia, Majdanka, czy Auschwitz, które doczekały się licznych i godnych upamiętnień.
Czy wzrost popularności neobanderyzmu na Ukrainie jest dla Polski zagrożeniem?
Jest to zagrożenie wielorakie. Antypolonizm jest immanentną cechą banderyzmu czy neobanderyzmu. Obecna wrogość wobec Rosji jest zjawiskiem przejściowym. Pamiętajmy, że struktury OUN powstawały w Polsce, cała działalność terrorystyczna i zbrodnicze mordy były przede wszystkim skierowane przeciwko Polsce i Polakom. Jest to część tożsamości szowinistycznej ideologii. Skutki jej widzimy na przykładzie Lwowa i innych miejscowości na Ukrainie zachodniej. Niejednokrotnie pojawiają się informacje o roszczeniach terytorialnych zgłaszanych przez środowiska nacjonalistyczne na Ukrainie. Już w tej chwili mamy na terenie Polski miliony migrantów z Ukrainy. Mówi się nawet o tym, że już 1/10 część mieszkańców państwa polskiego to Ukraińcy. Przybywający ze wschodu migranci nie są neutralni światopoglądowo, przeszli silną indoktrynację nacjonalistyczną, którą są nasączone media, edukacja szkolna, życie publiczne itd. Były minister obrony Ukrainy kilka lat temu groził Polsce, że mając na naszych terenach miliony swych obywateli Ukraina może przeciwdziałać decyzjom władz polskich, które jej nie pasują.
(…) banderyzm jest czynnikiem destabilizującym społeczeństwo ukraińskie
prof. W. Osadczy
Z innej strony banderyzm jest czynnikiem destabilizującym społeczeństwo ukraińskie, wprowadzającym zamęt, dającym możliwość siłom zewnętrznym manipulować tym państwem. Posiadanie za wschodnią granicą ustawicznie gotującego się w agresywnej ideologii, wrogości, permanentnej destrukcji społeczeństwa jest w wymiarze strategicznym zjawiskiem bardzo niebezpiecznym. Pamiętajmy, że przed wojną nacjonalistyczne elementy wykorzystywały przeciwko Polsce wszyscy jej wrogowie: Rzesza Niemiecka, Rosja bolszewicka, Litwa, nawet Czechosłowacja. W geopolitycznym wymiarze nic się nie zmieniło, banderyzm natomiast ze specjalności tylko przedwojennej Małopolski Wschodniej stał się ideologią całego kraju.
Jakie macie plany na przyszłość jako Instytut?
Przywracać pamięć, przypominać rocznice, jubileusze, miasta, ludzi, wydarzenia wiążące nas z Kresami. Rokrocznie organizujemy Kongresy Kresowe. W tym roku będzie poświęcony 100 leciu Targów Wschodnich we Lwowie. Wydajemy kolejne numery pisma Res Cresoviana, organizujemy liczne odczyty, konferencje, seminaria poświęcone Kresom. Wraz z innymi organizacjami zawiązaliśmy Forum Res Cresoviana, na którym omawiamy różne ważne zagadnienia dotyczące Kresów. W tym roku planujemy zorganizować I Edycję Kresowej Nagrody Pojednania CONCORDIA pod patronatem świętych biskupów: Bilczewskiego – rzymskokatolickiego i Chomyszyna – greckokatolickiego. Planujemy uczynić to wydarzenie cyklicznym i zapraszamy wszystkie organizacje patriotyczne, młodzieżowe, kresowe do współpracy.
Dziękujemy za rozmowę
1 komentarz do “Antypolonizm jest immanentną cechą banderyzmu – prof. Osadczy w rozmowie z Głosem Lubelskim”
Możliwość komentowania została wyłączona.