Epidemia SARS-CoV-2 została opanowana w Europie, lecz w Ameryce Południowej zbiera dramatyczne żniwo. Tylko zeszłej doby odnotowano w samej Brazylii 28 936 nowych przypadków koronawirusa oraz 1262 zgonów.
Od początku epidemii w Brazylii zanotowano 558 tys. przypadków zachorowania na Covid-19 i ponad 31 tys. zgonów. To największe południowoamerykańskie państwo jest drugim na świecie pod względem liczby zarażonych i czwartym pod względem liczby zgonów. Więcej osób zmarło w USA, Wielkiej Brytanii i Włoszech. Jednak we Włoszech i na wyspach brytyjskich epidemia wydaje się już opanowana, a w Brazylii statystyki pokazują, że wirus ciągle się rozprzestrzenia w szybkim tempie.
Oficjalne liczby zgonów prawdopodobnie są mocno zaniżone. Brazylia wykonała około 4,5 tys. testów na milion mieszkańców co plasuje ją na 126 pozycji pod tym względem na świecie. Przykładem tego mogą być dane z dwumilionowego miasta Belem. W kwietniu odnotowano tam o 700 przypadków śmierci więcej niż średnia z ostatnich 5 lat. Tylko 117 zakwalifikowano jako chorych na Covid-19. System medyczny w Brazylii się załamał już w marcu. Po chorych nie przyjeżdżają karetki bo jest ich za mało, brakuje wolnych łóżek w szpitalach, służba ochrony zdrowia jest wykończona ciągłą pracą. Mimo to pod koniec maja ogłoszono, że ograniczenia wprowadzone w marcu zostaną częściowo zniesione. Władze szykują się na odmrażanie gospodarki, a chorych i zgonów przybywa w zastraszającym tempie.
W Brazylii trwa konflikt pomiędzy prezydentem tego państwa – Jairem Bolsonaro, a gubernatorami stanów. Brazylia składa się z 26 stanów, których gubernatorzy wprowadzili obostrzenia i restrykcje związane z poruszaniem się i społeczną izolacją. Przeciwnikiem ograniczeń w handlu jest prezydent Bolsonaro, który od początku epidemii powtarza, że lek może stać się bardziej zabójczy od choroby.
Najbardziej zagrożonym rejonem Brazylii jest Amazonia. Stan Amazonas jest najbiedniejszym rejonem, gdzie służba zdrowia jest bardzo niedofinansowana. Rdzenna ludność zamieszkująca ten stan jest w poważnych tarapatach. Wielu mieszkańców do najbliższego szpitala musi dopłynąć łodzią. Podróż taka trwa czasem nawet dwa dni.
W Amazonii jest też inny problem. Zbliża się pora sucha co oznacza, że zaczną pojawiać się pożary. Co roku jest to jedna z głównych przyczyn cierpienia tamtejszej ludności, która z powodu ognia i dymu często trafia do szpitali. Teraz, gdy szaleje koronawirus pożary amazońskiej puszczy mogą być podwójnie niebezpieczne.