Znana działaczka lewicowa oraz liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet usłyszała dziś zarzuty związane z manifestacjami z listopada. Grozi jej do 8 lat pozbawienia wolności.
Liderka feministek usłyszała dziś zarzuty dotyczące popełnienia przestępstwa znieważenia funkcjonariuszy Policji, sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób oraz publicznego pochwalania przestępstw. Informację przekazała Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
Sprawa dotyczy zajść z 28 listopada 2020 roku, kiedy to w Warszawie miała miejsce jedna z manifestacji przeciwników wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji eugenicznej.
Oskarżenia dotyczą czynu z art. 226 par. 1 Kodeksu Karnego (znieważenie funkcjonariuszy Policji), art. 165 par. 1 Kodeksu Karnego (sprowadzania niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób) oraz art. 255 par. 3 Kodeksu Karnego (publiczne pochwalanie przestępstwa).
Zdaniem prokuratury Marta Lempart wyrażała się w sposób wulgarny wobec funkcjonariuszy Policji. Ponadto organizacja przez nią manifestacji w czasie epidemii ma być podstawą do zarzutów z art. 165 Kodeksu Karnego. Jesienią byliśmy świadkami zniszczeń i dewastacji kościołów w całym kraju, ponadto przerwano kilka mszy świętych. Oba te czyny są przestępstwami w myśl polskiej ustawy karnej. Inspiratorka ruchu proaborcyjnego oficjalnie pochwalała je, co wyczerpuje znamiona przestępstwa z art. 255 Kodeksu Karnego.
Zarzuty postawione Marcie Lempart są duże i grozi za nie nawet 8 lat pozbawienia wolności. Oskarżona nie przyznała się do zarzucanych jej czynów.