Michał Sz.: nie musimy się cofać, bo nie mamy nic do stracenia

Michał Sz. opuścił w ostatnich dniach areszt, gdzie skierowany został za udział w pobiciu. Od momentu sytuacji z atakiem na kierowcę furgonetki Pro-Prawo do Życia stał się osobą bardzo znaną.

Tuż po wyjściu z aresztu zapowiedział, że zacznie udzielać mediom wywiadów. W jednym z nich udzielonym portalowi vogue.pl stwierdza m.in., że dzisiaj lewicy potrzebna jest krwawa rewolucja. Uważa też, że w Polsce nie ma jeszcze radykalnej lewicy, a taka jest potrzebna skoro funkcjonuje radykalna prawica.

Nikt nigdy nie wywalczył sobie praw, siedząc grzecznie w kącie. Wszystkie rewolucje były splamione krwią osób, które wiedziały, że inaczej nie można. A przekonanie, że można to zrobić „ładnie”, jest fałszywe i powtarzane przez tych, którzy, gdy tamci ginęli za zmianę, stali grzecznie obok, nie wychylając się. To im dane jest korzystać z tej zmiany. Choć sami nie przyłożyli do niej ręki, najgłośniej krzyczą o konieczności bycia dla siebie miłym i przestrzeganiu reguł

twierdzi

Mam też poczucie, że skoro w Polsce skrajna prawica ma się tak dobrze, że przy nich nawet PiS staje się centrum, to potrzebujemy też skrajnej lewicy. Nasze działania wcale nie są radykalne i dziwi mnie, że przylgnęła do nas łatka „lewackich bojowniczek”. Traktuję te określenia jako komplement na wyrost. Nic takiego jeszcze nie zrobiłam. Dla wielu, w szczególności dla prawicy udającej centrum, osiągnęłyśmy skrajny radykalizm, a to nieprawda. Nie jesteśmy nawet blisko. A nie musimy się cofać, bo nie mamy nic do stracenia

dodaje

Aktywista nie jest zadowolony z postawy liberalnym mediów i polityków, którym zarzuca, że za dużą uwagę poświęcono aresztowaniu i potępiono ich metody.

O ile po prawicowych mediach nie spodziewałam się za wiele, to zaskoczyło mnie, że tytuły bardziej liberalne poświęciły uwagę samemu aresztowaniu i misgenderingowi, jednocześnie potępiając nasze metody. Ten sam zawód czuję wobec polityków. Poza nielicznymi wyjątkami, większość niby przyznała, że są za prawami osób LGBTQ+, ale tylko póki jesteśmy potulni, grzeczni i cichutko czekamy, aż ktoś łaskawie uzna nas za ludzi. Klasyczne „Jesteśmy sojusznikami, ale…”. Ważniejsze niż to, że łamane są nasze prawa, po raz kolejny okazała się dyskusja o tym, kto pierwszy był niemiły

stwierdza

źródło: vogue.pl