Jak poinformowała agencja prasowa Tass rosyjski dziennikarz Siemion Pegow, założyciel projektu WarGonzo, w czwartkowej rozmowie z białoruską telewizją ONT przekonywał, że wśród protestujących znajdują się prowokatorzy, którzy celowo podsycają konflikt z milicją po czym uciekają w tłum.
„Stałem między milicją a demonstrantami, odległość między nimi wynosiła około 50 metrów” – przekonywał Pegow w wywiadzie dla ONT.
„Robiłem selfie z GoPro, żeby pokazać obie strony i obiektywnie opisać, co się dzieje” – powiedział. „Widziałem wybiegających ludzi których, nazywa się prowokatorami. Wybiegali oni od czasu do czasu z tłumu, podbiegali blisko do milicji, twarzą w twarz, żeby ścierać się funkcjonariuszami milicji, wykrzykiwać im obelgi. Tak było w kółko – jeden podchodzi bliżej, mówi coś obraźliwego i wbiega z powrotem w tłum” – opowiadał dziennikarz o sytuacji, której był świadkiem podczas protestów w Mińsku. Pegow miał widzieć czterech lub trzech takich podżegaczy wśród protestujących, próbujących wywołać sytuacje konfliktowe.
Kiedy rosyjski dziennikarz relacjonował protesty pod koniec poprzedniego tygodnia, został ranny, a następnie zatrzymany przez białoruską milicję. „Jeśli chodzi o moment, w którym straciłem przytomność – nie rozumiem, skąd przyszedł cios. Uderzyli mnie w tył głowy. Waham się, czy to z prawej, czy z lewej strony. Nie jestem gotów powiedzieć, czy to byli protestujący lub milicjanci – dodał.
W poniedziałek media podały, że Pegow został zatrzymany w Mińsku 9 sierpnia wraz z kilkoma innymi rosyjskimi dziennikarzami. Zostali później zwolnieni i wrócili do Rosji.