Z Tomaszem Pieszko, Polakiem mieszkającym na Wileńszczyźnie rozmawiała nasza Redakcja.
- Jak się żyje Polakom na Litwie?
Polacy to integralna część społeczeństwa na Litwie. Jesteśmy lojalnymi obywatelami czynnie biorącymi udział w życiu społecznym i politycznym. Jesteśmy zrzeszeni w wielu organizacjach polskich, z których najliczniejsza to Związek Polaków na Litwie. Poza czynnym udziałem w życiu społecznym, bierzemy też udział w życiu politycznym – poprzez udział w wyborach zarówno samorządowych, jak też parlamentarnych czy prezydenckich. Niestety, próg wyborczy na Litwie wynosi 5 proc. i dla mniejszości polskiej na Litwie w tegorocznych wyborach stał się on przeszkodą nie do pokonania, choć dotychczas partia reprezentująca polską mniejszość narodową – Akcja Wyborcza Polaków na Litwie – Związek Chrześcijańskich Rodzin pokonywała ten próg w wyborach dwukrotnie (w 2012 i w 2016 r.) i miała swoją reprezentację w Sejmie. W tym roku do Sejmu trafiło tylko 3 posłów z ramienia tej partii, którzy zwyciężyli w okręgach jednomandatowych. To Beata Pietkiewicz, Rita Tamašunienė i Czesław Olszewski. W poprzedniej kadencji Polacy byli reprezentowani w sejmie przez 8 posłów.
Niewątpliwie, czynnikiem, który decyduje o zachowaniu polskiej tożsamości wśród Polaków na Litwie jest oświata. Polacy na Wileńszczyźnie mają możliwość korzystania z kształcenia po polsku na wszystkich szczeblach – od przedszkola do studiów wyższych. Na Wileńszczyźnie jest rozwinięta sieć przedszkoli i szkół (od podstawowych po gimnazja), w których jest prowadzone nauczanie po polsku. Niestety, na skutek decyzji politycznych w 2011 r. rządzący konserwatyści przeforsowali nowelizację Ustawy o oświacie. Na mocy tej ustawy maturzyści zostali zmuszeni do składania matury z języka litewskiego na krzywdzących warunkach – muszą składać ten egzamin na tych samych warunkach, co Litwini, choć nie jest to ich język ojczysty i mają na przygotowanie się do tego egzaminu mniej godzin lekcyjnych. Skutek tej decyzji politycznej jest taki, że z każdym rokiem maturzyści z polskich szkół składają egzamin z litewskiego coraz gorzej, co zamyka im drogę na studia.
Absurdem jest ujednolicenie programów nauczania tego przedmiotu – np. uczniowie klasy pierwszej z polskich rodzin muszą uczyć się litewskiego według tego samego programu, co dziecko z litewskiej rodziny, choć jest to dla nich język obcy. To tak, jakby dziecko litewskie oddać do szkoły chińskiej i kazać mu się uczyć na równi z kolegami. Niestety, decydenci od oświaty rozumieją absurd sytuacji, ale na razie nikt tego problemu nie rozstrzygnął.
Pewną nadzieją na pozytywne rozstrzygnięcie problemów oświatowych jest podpisana rok temu przez ministrów oświaty Polski i Litwy Deklaracja oświatowa, a także przyjęty w tym roku na szczeblu międzyrządowym plan działań w zakresie oświaty mniejszości narodowych. W planie tym znalazł się np. zapis, który przewiduje wprowadzenie państwowego egzaminu z języka polskiego jako ojczystego, co oznacza, że będzie on uznawany również podczas rekrutacji na studia wyższe na Litwie.
Jest jeszcze kwestia podręczników szkolnych. Niektóre pozycje nie są tłumaczone na język polski i są po prostu przestarzałe.
Polacy na Litwie nadal nie mają prawa zapisywać swych imion i nazwisk w dokumentach po polsku. Od kilku lat w sejmie leży projekt Ustawy o mniejszościach narodowych.
- Czy działasz w jakiś organizacjach polskich na Litwie? Ile jest takich organizacji?
Działam w organizacji Ruch Młodzieży Polskiej, która została założona w 2017 roku. Przeprowadziliśmy kilka akcji patriotycznych: „Nie czekaj 10 lat, łap Kartę Polaka”, „Polska flaga w polskim domu”, „Nazwisko po polsku, bo jestem Polakiem”, pochody z okazji 11 listopada.
Także śpiewam w polskim zespole ludowym „Ojcowizna”. Każde większe miasteczko, miasto na Wileńszczyźnie ma swój folklorystyczny zespół. Najpopularniejszymi z nich są Wilia, Wileńszczyzna, Perła, Ojcowizna, Solczanie i wiele innych. Liczny jest także Związek Harcerstwa Polskiego, który liczy ponad 500 osób. Działają takie organizacje młodzieżowe jak Wileńska Młodzież Patriotyczna, czy też Sokół.
- Ostatnio odbyły się wybory do litewskiego parlamentu. Jak oceniasz ich wynik?
Większość mandatów w tych wyborach zdobyli konserwatyści. Dotychczas ich rządy nie przynosiły Polakom na Litwie nic dobrego, wystarczy przypomnieć reformę oświatową. Chciałbym wierzyć, że coś się zmieni na lepsze.
- Jak Polacy mieszkający na Litwie oceniają rząd Prawa i Sprawiedliwości?
Myślę, że Polacy na Litwie, którzy zostali na Wileńszczyźnie na skutek przesunięcia granic, chcieliby odczuwać wsparcie ze strony swej Macierzy. Tymczasem Prezydent Andrzej Duda podczas jednej z wizyt na Litwie powiedział, że żądania litewskich Polaków „są zbyt wygórowane”. Które? Poprawna pisownia nazwisk w oryginale? Tablice z nazwami ulic w języku polskim? Czy odpowiednie programy do nauczania jęz. litewskiego? Oby się nie skończyło na wspomnieniach, jak to było wspaniale za czasów Unii Lubelskiej, a „równi z równymi” nie stało się pustym hasłem.
- Byłeś kiedyś w Polsce?
Tak, mam w Polsce rodzinę, z którą utrzymujemy ciepły kontakt. Wielokrotnie spędzałem wakacje na koloniach dla uczniów, organizowanych przez Stowarzyszenie Wspólnota Polska, Stowarzyszenie Odra-Niemen. Na zaproszenie posła Roberta Winnickiego brałem udział w szkoleniach w Sejmie RP. Zawsze do Polski chętnie wracam, bo kraj jest przepiękny i zawsze dobrze się tu czuję.
- Planujesz swoją przyszłość w Polsce?
Moim miejscem na ziemi jest Wileńszczyzna. Jestem z nią mocno związany duchowo, nie wyobrażam sobie odcięcia się od niej. Jeżeli wyjedziemy stąd, to kto tu zostanie?
- Jak oceniasz przyszłość Polaków na Litwie?
Myślę, że jeżeli polityka rządu będzie skierowana na tzw. integrację, asymilacja Polaków nastąpi bardzo szybko. Polityka lituanizacyjna jest bardzo silna, wynarodowienie Polaków jest kwestią kilku pokoleń. Ale na razie możemy się cieszyć z tak dobrych jak nigdy stosunków polsko-litewskich, a także rozwijania współpracy z naszym strategicznym partnerem.
Dziękujemy za rozmowę