Zgodnie z ustaleniami Onetu Prawo i Sprawiedliwość rozważa dymisję prezydenta Andrzeja Dudy. Gdyby obecny prezydent dobrowolnie zrzekł się urzędu to wybory prezydenckie można byłoby rozpisać na nowo.
Dymisja obecnego prezydenta pozwoliła by rządowi na przeprowadzenie wyborów nie, tak jak obecnie, 10 maja lecz nawet w połowie lipca. Dziennikarze Onetu ustalili, że w ewentualnych późniejszych wyborach kandydatem PiS wciąż byłby Andrzej Duda. Jest to ostateczna opcja, na którą może się zgodzić Jarosław Kaczyński.
Obecna opcja rządowa boryka się z szeregiem problemów związanych z wyborami prezydenckimi ogłoszonymi na 10 maja. Spór o przeprowadzenie terminowo wyborów nie tylko zantagonizował opozycję z rządem, ale również doprowadził do podziału myśli w samej większości parlamentarnej. Przypomnijmy, że szef Porozumienia – Jarosław Gowin – odszedł z rządu w ramach protestu wobec głosowaniu korespondencyjnemu. Były wicepremier posiada 18 posłów, co oznacza, ze ewentualne wyłamanie się Porozumienia ze Zjednoczonej Prawicy zniweczy większość parlamentarną, która w tym momencie ma tylko 4 posłów przewagi nad opozycją.
Zobacz też: Mirosław Piotrowski: Czy i kiedy odbędą się wybory?
Według doniesień medialnych i kuluarowych PiS próbował zabezpieczyć swoją większość składając między innymi oferty posłom Konfederacji. Dosadnie skomentował do Krzysztof Bosak – kandydat Konfederacji na urząd prezydenta – „Posłowie Konfederacji nie są na sprzedaż„.
W razie rezygnacji prezydenta Andrzeja Dudy z funkcji nową, tymczasową głową państwie zostanie zgodnie z prawem marszałek Sejmu, w obecnej rzeczywistości byłaby to Elżbieta Witek. Podobną sytuację mieliśmy po Katastrofie Smoleńskiej w 2010 roku, gdy pełniącym obowiązki prezydenta RP został ówczesny marszałek sejmu, Bronisław Komorowski.
Wielu dziennikarzy oczekiwało ogłoszenia rezygnacji Andrzeja Dudy z funkcji dziś rano na planowanej przez siebie konferencji prasowej. Jednak Andrzej Duda mówił o 8:15 o nowym gazociągu Baltic Pipe łączącym polską sieć gazową z norweską.
Źródło: Onet.pl